UWAGA !!!

zdjęcia

        No i VIII Finał Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy stał się historią. I to jeszcze jaką !!! Już nie chodzi nawet o kolejny rekord pieniężny (prawie 17 mln zł do godz. 12 w niedzielę), ale to co działo się z tym narodem przez ten jeden dzień - tego nie da się tak opisać, by czytelnik, który nie brał udziału w żadnym koncercie i nie obserwował tego co się działo w studiu, poczuł prawdziwego ducha Finału.

        Ja miałem tę przyjemność i mogłem uczestniczyć w Finale w samym jego centrum, tj. w gmachu Telewizji Polskiej w Warszawie. Oj, długo będę pamiętał ten dzień i całą dawkę pozytywnych emocji, jaką wtedy odebrałem.

        Finał Orkiestry to olbrzymie przedsięwzięcie medialne, organizacyjne, społeczne. Przygotowania do niego to kilka dobrych miesięcy pracy Biura Fundacji w Warszawie (to jest zaledwie garstki osób wspomaganych przez wolontariuszy) oraz wielu ludzi w całej Polsce, którzy zupełnie za friko organizują sztaby, kwesty, koncerty, zabawy itd. A trzon całej akcji stanowi rzesza młodych ludzi - wolontariuszy, którzy w ten jeden dzień wylegają na ulice, by nieść pomoc potrzebującym, ciężko chorym dzieciakom. W tym roku było ich 80 tysięcy - to jest już całkiem spore miasto. Wszystko to oparte jest na telewizji - nie oszukujmy się, gdyby nie telewizyjna dwójka i olbrzymie zaangażowanie regionalnych stacji TV, nigdy nie udało by się zorganizować tak wielkiej akcji. Rozmachu, z jakim ta instytucja podeszła do sprawy WOŚP, nie powstydziły by się wszelkie wielkie transmisje telewizyjne, chociażby olimpijskie. To samo można powiedzieć o radiu - w tym roku Program Pierwszy przez cały czas trwania Finału informował o tym, co dzieje się w tym zwariowanym kraju. Jeżeli akurat nie było Orkiestry w telewizji, była w radiu. A jeżeli trafił się taki moment, że nie było jej też i w radiu, była w Internecie. Tak, to medium też mocno wspomagało akcję - transmisja w łącza internetowe leciała praktycznie bez przerwy. Wszystko po to, by porwać naród do uczestnictwa w tym wszystkim, co dzieje się wokół, a co daje tyle dobra i pożytku. Bo celem najwyższym jest życie dzieci - to dla nich to wszystko, cały ten rozmach, hałas, cała ta praca i poświęcenie całego narodu.

        Wszystko to sprawiło, że ledwo z anteny znikło pierwsze wejście Orkiestry, a na ulicach zaczęło dziać się coś nieprawdopodobnego. Pojawiło się mnóstwo osób - głównie dzieciaków - z kolorowymi puszkami z sercami WOŚP. Każda z nich była niesamowicie szczęśliwa, kiedy ktoś mógł wrzucić do jej skarbonki chociaż kilka groszy. A ludzie wrzucali, bo znają już Orkiestrę, znają Jurka Owsiaka i wiedzą, że ta kasa nie pójdzie w żaden prywatny kanał. Od rana widzą też szaleństwo narodu i po prostu dają się ponieść tej fali. Także mało kto nie przyklejonego czerwonego serducha gdzieś na kurtce, płaszczu, bluzie, spodniach czy w innym, bardziej zwariowanym miejscu. Nie wspomnę już o kwestujących - niektórzy są oklejeni dosłownie wszędzie. Człowiek, patrząc na nich, zastanawia się, czy nie są po prostu ubrani od stóp do głów w serca Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy. Wielu ma też czapeczki, odblaski i inne fundacyjne gadżety. To najwytrwalsi i najbardziej oddani wolontariusze, uczestnicy poprzednich finałów oraz Przystanków Woodstock.

        W każdym większym mieście (no, może poza Przemyślem) było swoiste lokalne centrum zbiórki. To tam mieściła się siedziba lokalnego sztabu, tam organizowany był jakiś koncert, festyn, zabawa, i oczywiście Światełko do nieba. Tam w niedzielę wieczorem zbierał się tłum mieszkańców, porwanych już do zabawy i uczestnictwa w tym wielkim szaleństwie, by razem świętować finał akcji. W Warszawie takim miejscem był parking pod siedzibą telewizji i - wierzcie mi - zwaliła się tam chyba cała Stolica. Tak wielu ludzi na tak małej przestrzeni dawno nie widziałem. Zresztą to samo działo się w samym studiu - wieczorem był tam dosłownie tłum zapaleńców, fanów oddanych bez końca Orkiestrze, którzy mogli skoczyć w ogień za Jurkiem.. Ciekaw jestem, czy kiedykolwiek telewizja przeprowadzała transmisję na żywo w takich warunkach. Bo ten tłum, nad którym kontrolę trzymał tylko jeden facet - Jurek Owsiak, był niesamowity. A Juras wciąż rozkrzyczany, rozentuzjazmowany, podniecony wykrzykiwał coraz to nowe sumy zebranych pieniędzy, wywoływał kolejne łączenia z regionalnym studiami, podawał aktualności z licytacji serduszek i kart telefonicznych, ale potrafił też dokopać jakiemuś pieprzniętemu dresiarzowi, który napadł na kwestującego dzieciaka (swoją drogą - gdzie ten człowiek ma serce !). Wkoło Jurka ludzie z chorągiewkami, wspierający dzikim wrzaskiem każde zdanie swojego idola. Wszystko to razem stanowiło nieprawdopodobne szaleństwo, wydawało by się, zupełny chaos zapanował w całym kraju. Tylko ciągle rosnąca kwota zbiórki mówiła, że wszystko jest zorganizowane i pod kontrolą.

        Punkt kulminacyjny to finisz aukcji złotych serduszek i kart telefonicznych. Słuchajcie, te serduszka ważą zaledwie cztery gramy. A pierwsze z nich sprzedano za 200 tysięcy złotych (dwa miliardy w przeliczeniu na stare złotówki), drugie za niewiele mniej. Tak, pociąg Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy pędził wtedy z największą parą, nikt i nic nie było w stanie go zatrzymać. Co tam Prezydent Przemyśla, co tam nawet Prezydent Polski czy Prezydent Stanów Zjednoczonych. Nasz naród już ma to do siebie, że jeżeli już porwie go ta fala zaangażowania, walki o sukces, ta jedność i poczucie siły, to potrafi wznieść się do prawdziwej potęgi, której nikt nie zrówna. I jestem pewien, że w żadnym innym miejscu na ziemi nie uda się zorganizować podobnej akcji o podobnym zasięgu.

        Cóż, wszystko musi się kończyć. Tak samo VIII Finał WOŚP. Teraz przyjdzie czas na rozlicznie tego wszystkiego i rozsądne spożytkowanie zebranej góry pieniędzy. Kiedy do szpitali trafi sprzęt zakupiony przez Wielką Orkiestrę Świątecznej Pomocy, kiedy zacznie ratować życie ludzie, życie dzieci - każdy, kto brał udział w Orkiestrze, poczuje niesamowitą satysfakcję. Ci młodzi ludzie, którzy marzli przez całą niedzielę z puszką w ręku, poczują, że zrobili coś bardzo, bardzo ważnego. Poczują, jak bardzo ważne w życiu jest pomagać innym, jak ważna jest miłość do bliźniego. Każdy, kto wpłacił grosik na rzecz Fundacji, będzie miał świadomość dobrego uczynku, poczuje się dowartościowany i szczęśliwy. Jeżeli uda nam się w swoim sercu utrzymać jak najdłużej te uczucia, te pozytywne wibracje, jakie wzbudza w nas Orkiestra, będziemy szczęśliwsi a świat będzie piękniejszy. Jeżeli nasze dzieci zapamiętają tę lekcję, jakiej udziela in Jurek i Fundacja, będą lepszymi ludźmi w przyszłości. Oprócz olbrzymiego sukcesu Finału jeżeli chodzi o zebrane pieniądze i uratowane dzięki nim życie ludzkie, ważny jest też ten drugi, społeczno - wychowawczy aspekt całości przedsięwzięcia. Jest on trochę nie zamierzony, ale bardzo istotny. Za to wszystko dziękuję Jurkowi Owsiakowi i jego wspaniałej rodzinie, dziękują całej Fundacji, dziękuję Pokojowemu Patrolowi i wszystkim wolontariuszom, dziękuję wszystkim którzy wspomogli Orkiestrę i dziękuje całej Polsce. Za to jaka jesteś.

 

Pozdrawiam Was !!!

Krzysiek z Ostródy

Ostróda, styczeń 2000

Wstecz