Koncert Wielkanocny Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy

(oj, się działo !!!)

(zdjęcia) 

Witam Was serdecznie !!!

         Sam środek Świąt Wielkiej Nocy, niedziela, godziny południowe. Właśnie po raz drugi obejrzałem pierwszą część transmisji z Koncertu Wielkanocnego Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy, który odbył się bardzo niedawno, bo w zeszły poniedziałek w Teatrze Wielkim w Warszawie. Zresztą to chyba wszyscy wiedzą doskonale, wielu również dzisiaj zasiadło przed telewizorami, by obejrzeć to fantastyczne wydarzenie.

         Miałem to szczęście i byłem tam, na tym koncercie, mogłem wysłuchać i obejrzeć to, czego telewizja ani radio nie są w stanie przekazać. Wierzcie mi, do końca życia będę pamiętał ten dzień, ten koncert i tę muzykę.

         Kiedy tylko dotarły do mnie pierwsze wzmianki o planowanym koncercie, kiedy usłyszałem, kto ma tam wystąpić - wiedziałem, że zbliża się jedno z najciekawszych wydarzeń muzycznych w tym kraju w ogóle. Połączenie muzyki rock,n,rollowej, folkowej i klasycznej - tak, to musi wywołać poruszenie serc i umysłów. A wszystko organizowane przez WOŚP, Jurek na scenie - niesie to ze sobą ten niesamowity klimat Przystanków, Miłości, Muzyki i Pokoju. Cudowne, pozytywne wibracje.

         Dlatego moment, w którym przekroczyłem próg Teatru Wielkiego (byłem tam pierwszy raz !!!), a właściwie wcześniej, kiedy ujrzałem ten potężny budynek, był kulminacją długiego oczekiwania na ten dzień i na ten koncert. Najpierw spotkanie z Patrolem - ludźmi, których nie widziałem od Przystanku lub od Finału, ludźmi, za którymi tęskniłem. Chwilowe zamieszanie, Bartek ciągle w biegu, ciągle zajęty. Potem nastąpiło coś, co mnie bardzo, bardzo pozytywnie zaskoczyło. Całą grupą zostaliśmy oprowadzeni po gmachu Teatru, wytłumaczono nam dokładnie, jak zaplanowany jest budynek, gdzie co się znajduje, jak dojść do każdego ważnego miejsca itd. Jednym słowem bardzo profesjonalne przygotowanie nas do tej krótkiej pracy. No i oczywiście sam fakt, że mogłem obejrzeć Teatr Wielki, był dla mnie niesamowicie ważny.

         Zajęliśmy się pracą - pomagaliśmy przybywającym gościom, rozdawaliśmy chorągiewki, a czas upływał nieubłaganie.

         A do koncertu coraz bliżej, coraz mocniej czuć to napięcie, minuty przyspieszają, robi się naprawdę gorąco.

         Dzwonek. Zaraz drugi. Ostatni spóźnieni w pośpiechu przebiegają korytarze, powoli zamykają się drzwi. Błyskawicznie omiatam spojrzeniem całą prawą stronę I balkonu. Przed chwilą było tu jeszcze ze 40 miejsc wolnych, a teraz z 10, góra 15. I cały czas ktoś wchodzi, ruch na sali, między krzesłami.

         Wszyscy z niecierpliwością oczekują na najważniejszego gościa. Na koncert była bowiem zaproszona Pani Jolanta Kwaśniewska, szefowa fundacji swojego imienia. I zaproszenie przyjęła. Na sali pojawiła się kilka minut po godzinie 19, w towarzystwie Dzidzi i Oli Owsiak oraz Niny Terentiew, szefowej telewizyjnej dwójki, i w obstawie BOR-owców. Teraz już wszystko mogło się zacząć.

         Z I balkonu miałem doskonały punkt obserwacyjny. Scena, na niej Jurek witający gości i przedstawiający plan koncertu. Jezu, czy ja dobrze widzę ??? Jurek nie w zółtej, tylko w białej koszuli !!! Ale zaraz, zaraz, przecież to Teatr Wielki. Tutaj jest trochę inaczej niż na Przystanku czy na Finale.

         Chwilę później odleciałem. Z ręką na sercu mówię, że doznałem swoistego szoku. Wszystko to za sprawą zespołu VOO VOO oraz Chóru i Orkiestry Teatru Wielkiego. Sztandarowy popis kapeli - Łobi Jabi / Flota Zjednoczonych Sił, w towarzystwie właśnie chóru i orkiestry - to mnie rozłożyło na łopatki. Już na samym początku poddałem się zupełnie i dałem się ponieść tej muzyce. Nie pamiętam co się działo na sali, nie pamiętam, co się działo obok mnie, przez moment byłem tylko ja i muzyka. Takich momentów było jeszcze kilka podczas tego koncertu.

         Następnie Carrantuohill - Polacy grający muzykę irlandzką i to w sposób, jakiego może im pozazdrościć wielu Irlandczyków. Program oparty w całości na ostatniej płycie zespołu, ubrany w cudowny taniec pięknych tancerek z Irlandii, poruszających się z taką gracją, że oczu nie byłem w stanie oderwać. Sama muzyka była również fantastyczna, miałem zresztą przyjemność być ostatnio na dwóch występach tej kapeli w Warszawie i - mówię Wam - za każdym razem ponosiło mnie zupełnie. Tym razem było podobnie, ani się obejrzałem a Jurek już żegnał Carrantuli. Ich występ wydał mi się bardzo krótki, chociażby w porównaniu z czasem, jaki zajął następny gość - Amampondo z Afryki.

         Ale między nimi znowu Chór i Orkiestra Teatru Wielkiego. Coś, czego nie jestem w stanie opowiedzieć czy opisać. Po prostu odleciałem po raz drugi. Na chwilę moja dusza opuściła ciało i wzniosła się nad widownię, nad scenę, unoszona cudownymi, pięknymi dźwiękami. Brak słów...

         Po czym nastąpił jeszcze jeden wzruszający moment, mianowicie symboliczne wręczenie cyklera zakupionego przez Fundację za pieniądze zebrane podczas ostatniego Finału, pierwszemu dziecku z listy oczekujących na ten ważny sprzęt. Sześcioletnia Ola z Andrychowa, obchodząca właśnie tego dnia swoje urodziny, była przez moment najważniejszą osobą na sali. Wszyscy, jak jeden mąż, odśpiewali specjalnie dla niej "Sto Lat", cały Teatr Wielki. Olbrzymie wzruszenie rodziców, tort urodzinowy dla Oli, upieczony specjalnie wg zaleceń diety osób chorych na nerki. Fantastyczna chwila.

         Teraz kolej na Ammampondo (nie wiem, czy dobrze piszę nazwę zespołu). Dźwięki afrykańskiej muzyki w Teatrze Wielkim - tego jeszcze nie było. Doskonały występ, doskonała aranżacja. Młodzież porwana do zabawy wstała z foteli i zaczęła bawić się na widowni. Po chwili korowód kolorowo ubranych ludzi wbiegł na scenę, tańcząc się razem z muzykami przy dźwiękach afrykańskich rytmów. Wtedy żałowałem, że jestem tak wysoko, bo nogi same rwały do skakania i zabawy. To i tak miało miejsce, bo chyba nikt nie byłby w stanie wytrzymać w bezruchu przy takiej muzyce.

         Tych muzyków jeszcze mieliśmy okazję ujrzeć tego wieczoru. A tymczasem znowu Chór i Orkiestra. Tego po prostu trzeba posłuchać. Niech żałują Ci wszyscy, którzy nie mogli być obecni na koncercie, i Ci wszyscy, którzy przegapili dzisiejszą retransmisję.

         Kolejną gwiazdą koncertu był zespół Raz, Dwa Trzy. Ta sama muzyka, która tak fantastycznie porwała ludzi podczas ostatniego Przystanku Woodstock. Zespół również tego dnia nie zawiódł. Publiczność, zwłaszcza młodzież, śpiewała piosenki grupy, widać było, że doskonale zna grupę i jej twórczość. Znowu zabawa, taniec, pozytywne wibracje.

         Po czym wyhamowanie, na plan pierwszy znowu wyjeżdża Chór i Orkiestra, tym razem z solistami. Sopran, alt, tenor i bas - cztery fantastyczne głosy wraz z resztą muzyków po raz kolejny oderwali mnie od ziemi. Dreszcze na plecach, zjeżone włosy - chyba jeszcze nigdy nie czułem czegoś takiego. Pełny odlot....

         VOO VOO po raz kolejny. Zespół jedną piosenką otworzył koncert i swoim występem miał go zakończyć. Chyba nikt, kto w jakiś sposób obserwuje działalność Orkiestry, nie zaprzeczy, że jest to grupa, zasłużyła na takie wyróżnienie. Od początku z Jurkiem, zawsze widoczni, doskonale rozpoznawani przez przystankową publiczność. To właśnie Wojtek Waglewski był Kierownikiem muzycznym tego wielkiego koncertu. Kolejne piosenki porywały publiczność. Jesteśmy już na dole, z boku sceny, czekamy na wielki finał. Patrzę na pierwsze rzędy foteli - nikt nie siedzi nieruchomo. Wszyscy poruszają się w rytm muzyki. Niby siedzą, a jednak tańczą. Widok niezapomniany. Po czym na scenę wchodzi Jurek, by zamknąć koncert. Szkoda, szkoda, szkoda. Czemu to nie może trwać dalej ??? Podziękowania dla organizatorów, muzyków, gości, Patrolu. My już na scenie - obejmuję teraz wzrokiem całą widownię, rozbawionych ludzi. Niesamowite kontrasty, garnitury i muchy obok kolorowych koszulek z pacyfkami i dredów. Nic tylko to uwiecznić. Czemu nie wziąłem aparatu ?!?!?!? Obok mnie znowu pojawili się muzycy i tancerze z Afryki. Niesamowite, prawie nagi facet na deskach Teatru Wielkiego !!! Z tyłu znowu słyszę Chór i Orkiestrę. Patrzę na nich i zazdroszczę. Myśli uciekają, na chwilę przystaję. Kuksaniec przywołuje mnie do świata żywych, na scenie trwa zabawa, murzynki poruszają się w swój charakterystyczny sposób w rytm muzyki, kolorowo ubrani tancerze na szczudłach bawią się razem z nami, skaczą, biegają - jak Oni to robią ????

         Ostatnie dźwięki. Koniec.

         Cudowny dzień, którego nigdy nie zapomnę. Jestem bardzo, bardzo szczęśliwy, że miałem okazję tam być i przeżyć to wszystko. Chciałem się z Wami tym podzielić, ale czy mi się to udało ??? Naprawdę nie jestem w stanie opisać wielu przeżyć i odczuć, których tam doznałem. Dzisiejsza retransmisja przywołała to wszystko, wspomnienia opanowały mój umysł. Piękne chwile.

         Jestem bardzo wdzięczny Orkiestrze i Jurkowi za stworzenie tego widowiska. Wszystkim, którzy pracowali nad tym, żeby ten koncert mógł się odbyć, składam ogromne podziękowania. Odwaliliście kawał porządnej roboty, którą wielu daliście masę szczęścia. Dzięki właśnie za to.

         A najbardziej dziękuję Przyjaciołom - Justynie i Łukaszowi. Gdyby nie Oni, nie byłoby mnie na tym koncercie i przegapiłbym to wszystko, co opisałem powyżej. Daliście mi bardzo, bardzo dużo miłości i przyjaźni, a to są rzeczy najcenniejsze. Dziękuję.

         Pozdrowienia dla całego Patrolu. Za to, że jesteście. Szczególne ukłony w kierunku Jacka - szefa naszej Siódmej Grupy. Najbardziej zintegrowanej grupy w Patrolu (moim nieskromnym zdaniem).

         Mam nadzieję, że spotkamy się wszyscy na Przystanku. Potem na Finale. A potem po raz drugi na Koncercie Wielkanocnym. Oby to stało się tradycją.

Pozdrawiam Was wszystkich !!!

Krzysiek z Ostródy

Ostróda, kwiecień 2000 r.

 

UWAGA !!! Jeżeli tylko dotrą do mnie jakieś zdjęcia z tego koncertu - na 100% znajdą się na tej stronie. Dlatego przysyłajcie jeżeli tylko możecie. Mój adres - milkee@kdobies.prv.pl . Czekam !!!

Do strony głównej