Lebork 2000 - to jeszcze nie koniec !!!

Wakacje dobiegły końca. Kończy się lato, które było przełomowe w historii Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy. Standardem wypracowanym przez ostatnie 5 lat były organizowane w tym okresie koncerty "Przystanek Woodstock". W tym roku Przystanek, z przyczyn o których wiele już powiedziano i napisano, nie odbył się. Cóż, zdarza się...

Co na to młodzież ??? W Internecie, w fundacyjnej Księdze Gości, pojawił się pomysł - "Ludzie !!! jedźmy do Lęborka pomimo to". Rozpętała się akcja propagandowa, która spowodowała, że kolejny Przystanek... odbył się ! Zamiast liczby "VI", określony został jako "dziki" i ta nazwa - "Dziki Przystanek Woodstock" przeszła do historii. Odnotowały go wszystkie ważniejsze w kraju dzienniki i serwisy prasowe, na miejscu pojawiła się telewizja, radio, lokalne media - słowem pełne zainteresowanie prasowe. A bohaterowie imprezy - nikt nie wie ilu ich było. 1000 - 1500, pojęcia nie mam. Coś w tych granicach. Przyjechali do Lęborka po to, by zaprotestować przeciwko ludzkiej głupocie, a także by poczuć po raz kolejny tę niesamowitą atmosferę, ten "przystankowy" klimat Miłości, Przyjaźni i Muzyki. Tam naprawdę nie odbył się żaden koncert. Spotkali się tylko sympatycy Przystanków, Jurka i Fundacji. I tyle. Ale właśnie to spowodowało, że czułem się tam tak niesamowicie. Żaden z dotychczasowych koncertów (a byłem na 3) nie napełnił mnie taką potężną dawką Pozytywnych Wibracji, taką wiarą w ludzi i takim poczuciem istnienia wielu Przyjaciół wokół. To było przeżycie duchowe, bardzo silne i głębokie. Nikt, kto protestuje przeciw Fundacji i Przystankom nie rozumie, o co w tym wszystkim chodzi. A są to podstawowe wartości, jakimi kieruje się każdy człowiek - miłość do siebie i ludzi wokół, nadzieja i wiara w przyszłość, chęć spełnienia siebie i poczucia przynależności do wspólnoty.

Ale od początku. Do Lęborka przyjechaliśmy w piątek po południu. Na polu, gdzie rozbili się woodstockowicze znaleźliśmy się nieco później, niż planowaliśmy, toteż nerwowa atmosfera pośpiechu towarzyszyła nam całą końcówkę drogi. Ale nic to - ważne że dotarliśmy. My tzn. ja z Jackiem. Na miejscu spotkaliśmy się z Alicją, no i chwilę później dotarli Justyna i Łukasz. Ale to za chwilę, na razie robimy krótki zwiad. Na pierwszy rzut oka - dziwna zbieranina ludzi nietypowych. Widzi się punków, dzieci-kwiaty, metalowców, różne światy i klimaty. Kilka flag, z których najbardziej pamiętam tę z napisem "Przystanek Lębork - to jeszcze nie koniec". Kilkadziesiąt namiotów rozłożonych na terenie wrzosowiska i w położonym obok lasku. Wszystko dosyć blisko zabudowań, co wywołuje pewien niepokój. Tym bardziej, że - jak w życiu - są tu i ludzie fajni, i tacy... No, powiedzmy, niezbyt sympatyczni. W każdym razie pierwszy obraz nie zachęcił nas do tego, żeby ochoczo zabrać się do rozbijania namiotów. Przez chwilę zastanawialiśmy się nawet, czy aby nie skorzystać z pobliskiego campingu, ale po spotkaniu grupy "nowych" Patrolowców z Lęborka (Kochani, pozdrawiam Was gorąco !!!), a i po kilku spacerach po terenie "pola namiotowego" nabraliśmy przekonania, że może tu się odbyć bardzo ciekawa impreza. No i zostaliśmy.

Po momencie dotarli Justyna i Łukasz, potem jeszcze Aśka i Karolina, i w tym zestawie przeżyliśmy spotkanie w Lęborku. Nie wspominam tu o ludziach, których poznaliśmy w Lęborku i z którymi się zaprzyjaźniliśmy, ale oni też bardzo przyczynili się do tego, co tam przeżyliśmy.

Bardzo pozytywnie zaskoczyło mnie miasto Lębork. Podeszło one do sprawy z głową, nie próbując przeszkadzać w imprezie, ale wręcz przeciwnie, zapewniając skromne zaplecze sanitarne. Stanęły ubikacje, baniak z wodą do picia, policja starała się zapewnić gościom bezpieczeństwo, chroniąc ich przed miejscowymi chuliganami. Ci drudzy i tak dali się we znaki kilku przystankowiczom, ale, powiem szczerze, ani przez moment nie czułem się niebezpiecznie.

Najbardziej zapadły mi w pamięć wieczory. Te ogniska, przy każdym śpiewający ludzie, gitary, bębny - bardzo biwakowy klimat. Tylko że na taki przyjacielski biwak zazwyczaj przyjeżdża grupa kilku - kilkunastu osób, a tutaj było ich znacznie więcej. Co w niczym nie przeszkadzało, wszyscy byliśmy dla siebie Przyjaciółmi.

Inny moment, to... mecz piłkarski. Kilku chłopaków z Woodstock, kilku miejscowych z Lęborka, i mogło dojść do meczu Woodstock - Lębork. Woodstock wygrał, ale tak naprawdę składy obu drużyn mieszały się ze sobą. Nie ważne, chodziło o przeżycie jakichś sportowych emocji, co udało się znakomicie. Wtedy pojawił się taki pomysł - co powiecie, jakby na kolejnym Przystanku, o ile taki się odbędzie, zorganizować turniej piłkarski. Taki turniej drużyn 5-cio osobowych. Po dwóch dniach rozgrywek mogło by się odbyć wręczenie symbolicznych nagród, medali itd. To mogła by być fantastyczna sprawa, nieprawdaż ???

Parę razy odwiedziłem miasto Lębork podczas tego weekendu. I stwierdzam - przyjęcie woodstockowiczów przez mieszkańców było fantastyczne. Nie chodzi tu już o oficjalną postawę władz, tylko o podejście całego miasta. W sklepie, na dworcu PKP, na poczcie - wszędzie spotykałem się z uśmiechem i niezwykle sympatyczną obsługą. Ludzie pytali, ilu gości ma "dziki" Przystanek, jaka jest atmosfera. Wyrażali swoje poparcie dla Fundacji, i żal, że koncert jednak się nie odbył. Polecam kebab w Lęborku - bardzo dobry.

Spędziłem w Lęborku trzy dni. I z żalem wyjeżdżałem do domu. Dla mnie to były ostatnie dni urlopu i koniec wakacji, które dla mnie trwały tylko dwa i pół tygodnia. Wykorzystałem ten czas maksymalnie i cieszę się z tego bardzo.

Jakże ja chwalę dzień, w którym postanowiłem jechać w tym roku do Lęborka. Jakże szczęśliwy jestem, że spotkałem się z ludźmi, którzy dali mi tyle przyjaźni i miłości. Jakże się cieszę, że poznałem masę fantastycznych osób. Nie jestem w stanie ich wymienić, więc tego nie zrobię. Mógłbym kogoś pominąć, a nikt na to nie zasługuje. Toteż pozdrawiam ich wszystkich bardzo gorąco. Słuchacie, wielkie dzięki za to, że... jesteście. Po prostu dzięki Wam za Was. Zresztą słowa te kieruję do wszystkich Przyjaciół z Lęborka. Jesteście FANTASTYCZNI !!!

Osobne dzięki dla Jurka i Fundacji. Paradoks - gdyby odbył się VI Przystanek w Lęborku, nie przeżyłbym tego "dzikiego" spotkania. Stanowiło ono esencję zjawiska pod tytułem Przystanek Woodstock, stworzonego właśnie przez Jurka. I za to wielkie dzięki !!! Jurek, jesteś super gość !!!

Możecie tutaj obejrzeć zdjęcia z Lęborka. Jest ich niewiele, ale z czasem, mam nadzieję, pojawi się ich większa kolekcja. To zresztą może nastąpić tylko dzięki Wam - przysyłajcie fotki na e-mail, który macie po lewej stronie. I z góry Wam za to dziękuję.

Zachęcam wszystkich Przystankowiczów z Lęborka do pisania. Czekam z niecierpliwością na maile od Was, ciekaw jestem Waszych wrażeń i spostrzeżeń. I znowu - wielkie dzięki !!! Ktoś w Lęborku powiedział - jeżeli ta impreza tutaj przebiegnie spokojnie i bezpiecznie, to oznacza, że kolejny Przystanek może się odbyć dosłownie wszędzie. W tym duchu możemy sobie powiedzieć - do zobaczenia za rok, na VII Przystanku Woodstock, gdziekolwiek w Polsce by on się nie odbył.


Krzysiek z Ostródy

Warszawa, wrzesień 2000 r.



WSTECZ